Gdy
autokar zbliżał się do Mystic Falls Lucille wyjrzała przez okno. Jej oczom ukazały się rozległe ulice pełne różnorodnych domów, sklepów, targów i ludzi, którzy
wiedli tutaj normalne, codzienne życie. Każdy z nich uśmiechał się i zawsze był gotowy do pomocy. Wszelka roślinność, która porastała parki dodawała uroku temu miejscu. Nikt nie spodziewałby się, że jest to
miasteczko pełne krwiopijców, którzy nocą zabijali kilka istnień, po to, aby
zadowolić swoje pragnienie, a przy okazji nieźle się zabawić.
Jednak
siódemka przyjaciół nie odwiedzała tego miejsca, po to, aby podziwiać okolicę.
Wiedzieli, że dostali zadanie, które musieli wykonać z pełnym profesjonalizmem.
Byli łowcami zabijającymi wampirów. Tym razem ich misja była bardziej
skomplikowana od poprzednich. Znajdowali się, bowiem w stolicy tych potworów.
Ich ilość była większa, niż liczba mieszkańców pobliskich wiosek. Everly, Hayden,
Chris, Charlotta, Luke, Amber i Lucy byli podekscytowani tym, co miało ich spotkać po opuszczeniu pojazdu. Każde z nich zadawało
sobie w tym momencie tylko jedno pytanie –Czy podołają wyzwaniu?
Autokar
zatrzymał się w lesie za miasteczkiem, po to, aby rozbić w nim obóz. Przyjaciele nie mogli
zatrzymać się w Hotelu, ponieważ jakaś ze sprzątaczek przypadkiem mogłaby
znaleźć ich broń, a wtedy wytłumaczenie się z jej posiadania nie należałoby do
najłatwiejszych zadań. Poza tym, nie musieliby odpowiadać na pytania tubylców na
temat tego, dlaczego przybyli do ich cudownego miasta oraz tego skąd pochodzą, czy czym się zajmują.
Wszyscy
wysiedli z pojazdu z torbami na ramionach. Lucy, jako że jedyna nie była
skacowana, zajęła się rozplanowywaniem obozu i rozkazywaniem. Ktoś w końcu musiał się tym zająć. Tak, więc dzięki swojej
funkcji wysłała chłopaków po drewno, które przyda się w rozpaleniu ogniska.
Razem z pozostałą trójką dziewczyn zajęła się wyjmowaniem i rozkładaniem
śpiworów.
- Jak
myślicie, ile czasu tu spędzimy? – zagaiła rozmowę Amber.
- Nie
mam pojęcia. Jednak czuję, że to nie będą zwykłe łowy – odpowiedziała jej
Everly.
Gdy tylko dziewczyna zdążyła wypowiedzieć ostatnie słowa ich partnerzy zaczęli zbliżać się z rękami pełnymi drewek. Spojrzeli na Lucy błagalnie i rzucili zdobycz na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich. Wiedziała, że na pewno chcieliby odpocząć, tym bardziej po ciekawych przeżyciach z ostatniego dnia, dlatego też zajęła się rozpalaniem ogniska. Pozostali natomiast usiedli naokoło niej.
Cała czynność zajęła jej może w sumie piętnaście minut. Była całkiem dobra w obozowaniu. Uwielbiała rozniecać ogień, a gdy miała w ręku łuk i strzałę z łatwością mogła upolować jakąś zwierzynę. Nie musiała jednak popisywać się tą drugą zdolnością, ponieważ Instytut, który ich tu przysłał dał im zapas jedzenia na jakiś tydzień oraz pieniądze, aby w razie jakiś zachcianek sami mogli sobie coś zakupić.
Kiedy w końcu ogień zapłonął pięknym płomieniem dziewczyna dosiadła się do swojego chłopaka Haydena. Ten automatycznie objął ją ramieniem. Była to ich pierwsza noc w tym miejscu, tak, więc musiała być magiczna. Postanowili, że trochę się zabawią, pośpiewają, potańczą. Tym razem jednak wszystko obejdzie się bez alkoholu. W końcu, jako tako byli w pracy, a trzeźwość w zawodzie to podstawa.
Gdy tylko dziewczyna zdążyła wypowiedzieć ostatnie słowa ich partnerzy zaczęli zbliżać się z rękami pełnymi drewek. Spojrzeli na Lucy błagalnie i rzucili zdobycz na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich. Wiedziała, że na pewno chcieliby odpocząć, tym bardziej po ciekawych przeżyciach z ostatniego dnia, dlatego też zajęła się rozpalaniem ogniska. Pozostali natomiast usiedli naokoło niej.
Cała czynność zajęła jej może w sumie piętnaście minut. Była całkiem dobra w obozowaniu. Uwielbiała rozniecać ogień, a gdy miała w ręku łuk i strzałę z łatwością mogła upolować jakąś zwierzynę. Nie musiała jednak popisywać się tą drugą zdolnością, ponieważ Instytut, który ich tu przysłał dał im zapas jedzenia na jakiś tydzień oraz pieniądze, aby w razie jakiś zachcianek sami mogli sobie coś zakupić.
Kiedy w końcu ogień zapłonął pięknym płomieniem dziewczyna dosiadła się do swojego chłopaka Haydena. Ten automatycznie objął ją ramieniem. Była to ich pierwsza noc w tym miejscu, tak, więc musiała być magiczna. Postanowili, że trochę się zabawią, pośpiewają, potańczą. Tym razem jednak wszystko obejdzie się bez alkoholu. W końcu, jako tako byli w pracy, a trzeźwość w zawodzie to podstawa.
Właściwie
to ich grupa miała spore doświadczenie. Jednak zawsze działali tylko w okolicy
Instytutu i tylko na małe zlecenia. To miała być wielka sprawa, która
otworzyłaby im drzwi do dalszej kariery. Kto wie, może kiedyś zapolowaliby na
pierwotnych. Teraz najważniejsze jednak było dla nich zadomowienie się.
- Od
zawsze uwielbiałam obozować – powiedziała Charlotta piekąc piankę.
- Trochę to dziwne, że wysłali nas tutaj. Nie sądzicie, że to trochę dziwne? – zapytał Luke.
- Przestań doszukiwać się dziury w całym. Ciesz się, że tu jesteś i będziesz mógł zabijać kilkuset letnie wampiry – odpowiedział mu Hayden i pocałował Lucy w górę głowy.
- Trochę to dziwne, że wysłali nas tutaj. Nie sądzicie, że to trochę dziwne? – zapytał Luke.
- Przestań doszukiwać się dziury w całym. Ciesz się, że tu jesteś i będziesz mógł zabijać kilkuset letnie wampiry – odpowiedział mu Hayden i pocałował Lucy w górę głowy.
- Dobra
zabawmy się – powiedziała Everly wstając.
Dziewczyna odsunęła się kawałek dalej od ogniska i zaczęła śpiewać ruszając się w rytm śpiewanej piosenki. Lucy zaśmiała się, jednak po chwili sama do niej dołączyła. Pozostali zrobili to samo. Widać było, że naprawdę uwielbiają razem ze sobą spędzać czas. Ich krzyki i śmiechy najlepiej to pokazywały.W końcu należeli do Instytutu już od paru dobrych lat. Przez ten czas zdążyli się na prawdę zżyć ze wszystkimi łowcami.
Dochodziła północ. Chris zatrzymał się i spojrzał na przyjaciół.
- Dobra, ja odpadam – powiedział kierując się do jednego ze śpiworów.
- Jak ty to i my też. Nie będziemy ci w końcu hałasować nad głową – dodała Amber.
Po tych słowach wszyscy oprócz Lucille i Everly udali się do swoich śpiworów. Dziewczyny zaczęły między sobą szeptać. Po chwili jednak Lu odezwała się.
- Zaraz wrócimy. Mała potrzeba fizjologiczna.
Wszyscy potaknęli na znak, że rozumieją. Dziewczyny natomiast odwróciły się na pięcie kierując się w stronę lasu. Pozostali zaczęli zasypiać.
Po załatwieniu swoich spraw dziewczyny zaczęły wracać do obozu. Pierwsza na miejsce dotarła Everly. Od razu stanęła jak wryta. Lucille nie wiedziała, dlaczego nie poszła od razu do śpiwora, jednak jak tylko przystanęła obok niej wiedziała już, o co jej chodzi. W całym swoim życiu nie widziały nic straszniejszego. Przed nimi, bowiem znajdowali się przyjaciele. Każdy z nich znajdował się poza swoim śpiworem. Dziewczyny podeszły bliżej, aby sprawdzić, co dokładniej się stało. Lucy odwróciła Haydena, ponieważ leżał na brzuchu. Gdy tylko zwrócił się twarzą do dziewczyny, zrobiło jej się nie dobrze. Miał otwarte oczy, pełne strachu. Jednak nie miał wyczuwalnego tętna. Nie żył. Z resztą tak, jak pozostali.
- Co się tutaj stało? – zapytała Lucy, a jej oczy zaczęły zalewać się łzami.
Dziewczyna odsunęła się kawałek dalej od ogniska i zaczęła śpiewać ruszając się w rytm śpiewanej piosenki. Lucy zaśmiała się, jednak po chwili sama do niej dołączyła. Pozostali zrobili to samo. Widać było, że naprawdę uwielbiają razem ze sobą spędzać czas. Ich krzyki i śmiechy najlepiej to pokazywały.W końcu należeli do Instytutu już od paru dobrych lat. Przez ten czas zdążyli się na prawdę zżyć ze wszystkimi łowcami.
Dochodziła północ. Chris zatrzymał się i spojrzał na przyjaciół.
- Dobra, ja odpadam – powiedział kierując się do jednego ze śpiworów.
- Jak ty to i my też. Nie będziemy ci w końcu hałasować nad głową – dodała Amber.
Po tych słowach wszyscy oprócz Lucille i Everly udali się do swoich śpiworów. Dziewczyny zaczęły między sobą szeptać. Po chwili jednak Lu odezwała się.
- Zaraz wrócimy. Mała potrzeba fizjologiczna.
Wszyscy potaknęli na znak, że rozumieją. Dziewczyny natomiast odwróciły się na pięcie kierując się w stronę lasu. Pozostali zaczęli zasypiać.
Po załatwieniu swoich spraw dziewczyny zaczęły wracać do obozu. Pierwsza na miejsce dotarła Everly. Od razu stanęła jak wryta. Lucille nie wiedziała, dlaczego nie poszła od razu do śpiwora, jednak jak tylko przystanęła obok niej wiedziała już, o co jej chodzi. W całym swoim życiu nie widziały nic straszniejszego. Przed nimi, bowiem znajdowali się przyjaciele. Każdy z nich znajdował się poza swoim śpiworem. Dziewczyny podeszły bliżej, aby sprawdzić, co dokładniej się stało. Lucy odwróciła Haydena, ponieważ leżał na brzuchu. Gdy tylko zwrócił się twarzą do dziewczyny, zrobiło jej się nie dobrze. Miał otwarte oczy, pełne strachu. Jednak nie miał wyczuwalnego tętna. Nie żył. Z resztą tak, jak pozostali.
- Co się tutaj stało? – zapytała Lucy, a jej oczy zaczęły zalewać się łzami.
Jednak nie uzyskała odpowiedzi. W końcu było to pytanie retoryczne. Spojrzała ponownie na ciało
swojego chłopaka. Na jego szyi malowały się dwie, małe rany zalane zasychającą już
krwią. Teraz już nie miała wątpliwości, co się stało i kto za tym stał.
Odpowiedzią na te pytania było jedno słowo – wampir. Miała zacząć się przygoda
ich życia, jednak nie tak sobie ją wyobrażali. Mieli przeżyć ją w siódemkę.
- Lucy,
podejdź! – zawołała Everly machając do przyjaciółki prawą dłonią.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie.
- Patrz! – przyjaciółka wręczyła jej wycinek z gazety.
- Patrz! – przyjaciółka wręczyła jej wycinek z gazety.
Lucille spojrzała na karteczkę, na
której znajdowała się informacja.
"MYSTIC GRILL
PIĄTEK, 22.00
IMPREZA, NA KTÓREJ
NIE MOŻE CIĘ ZABRAKNĄĆ''
Cześć. W związku z tym, że jest to mój pierwszy post na tym blogu wypadałoby się przedstawić. Tak więc jestem Akrelyna i będziemy się widzieć w co trzecim poście. Mam nadzieję, że przypadnie wam mój styl pisania do gustu. Liczę na długie, wyczerpujące komentarze z waszej strony, jak i również na te krótkie, ponieważ to wszystko motywuje. No to do napisania za 6 tygodni. :)