Everly włóczyła się miedzy pijanymi,
tańczącymi parami. Zastanawiała się nad tym jak poinformować Lucy o tym, że
właśnie spoufaliła się z wrogiem dodatkowo narażając je na niebezpieczeństwo z
jego strony. Żałowała tego, co zrobiła, no, ale skąd miała wiedzieć, kim jest
chłopak, z którym właśnie miała przeżyć ciekawą noc. Przyjaciółka na pewno
będzie jej wypominać, że nie słuchała wykładów w Instytucie i teraz właśnie ma
przykład tego, co było podczas tych zajęć opisywane. Dziewczyna miała tylko
nadzieję, że porządna dawka werbeny wbita w ciało wampira zdoła go na jakiś
czas unieszkodliwić, przynajmniej do czasu wymyślenia jakiegoś sensownego
planu.
Rozmyślania dziewczyny
przerwała Lucy, która z pośpiechem podeszła do niej. Na jej twarzy malowało się
zdenerwowanie i podniecenie. Jej włosy były w nieładzie. Z pewnością przebywała
ona niedawno na zewnątrz budynku i dzięki wiatrowi uzyskała taki efekt. Właściwie wyglądała całkiem nieźle. Nigdy właściwie nie musiała dbać o swój wygląd. Nie ważne w jakiej sytuacji, zawsze prezentowała się cudownie. Dziewczyny
nie odzywając się do siebie wyszły na zewnątrz. Porozumiewały się bez słów. Obie wiedziały, że będzie to ważna rozmowa. Głośna muzyka nie sprzyjała takim
pogawędkom.
- Wiem, kto to jest –
wyjąkała na jednym oddechu Lucille, gdy tylko znalazły się przed budynkiem, a
Everly o mało, co serce nie podeszło do gardła.
- Ale kto? – zapytała Jones
próbując ukryć swoje zdenerwowanie.
Dziewczyna miała nadzieję, że
przyjaciółka nie mówi o wydarzeniu z łazienki. Liczyła, że dłużej uda się jej
to zachować w tajemnicy przynajmniej przed nią.
- Wiem, kto zabił Haydena i
resztę – wykrzyknęła brunetka, a jej towarzyszce od razu zrobiło się lżej na
sercu, ponieważ nie znała jej małego sekretu.
- Jak to? Kto to? Skąd?
- Był tu. Pamiętasz jak
wracałyśmy tamtego wieczoru do obozu? – zapytała, a Everly kiwnęła twierdząco
głową. – Mijał nas wtedy pewien brunet, to właśnie był on. To Kol Mikaelson,
brat słynnego Klausa. Jeden z pierwotnych.
Jej przyjaciółka zasłoniła
usta dłonią. Nie mogła w to uwierzyć.
Przecież one nie dadzą rady pokonać jednego z najstarszych wampirów. Dodatkowo nie mogli liczyć na pomoc rady,
ponieważ przez upartość Lucy już do niej nie należą. Chciała ponownie odwieść
przyjaciółkę od pokonywania pierwotnego, jednak wiedziała, że to i tak nie
przyniesie żadnego skutku. Tak, więc nie odzywała się czekając na rozkazy
przyjaciółki, która zaczęła zawzięcie przeszukiwać swój plecak.
- Okej. Musimy zgromadzić
odpowiedni sprzęt – powiedziała Lucille. – Rozdzielmy się. Każda z nas niech
zajmie się organizacją narzędzi. Przydałaby się też werbena, na słabsze
wampiry. Może dzięki temu zawrzemy z nimi jakiś sojusz. Za wszelką cenę musimy
zwyciężyć – dodała.
Everly kiwnęła głową. Obie
dziewczyny przytuliły się do siebie i rozeszły każda w inną stronę.
Lucy udała się z powrotem do
Mystic Grilla. Miała nadzieję, że wyciągnie więcej informacji od kelnera, czy
innej przypadkowej osoby. Gdy weszła do środka budynku nie było już tam tak
samo jak przedtem. Obok tulących się, cudnie wyglądających, zakochanych par znajdowały
się pary, w których jeden z partnerów wgryzał się w szyję towarzysza, czy
towarzyszki. Wyglądało to naprawdę obrzydliwie. Reszta nie zwracała na nich
uwagi. Lucy nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Nie miała pojęcia o tym,
że poziom inteligencji wampirów wzrósł aż tak wysoko. Zastanawiała się, gdzie
była władza miasta: policja, straż, pogotowie, cokolwiek. Musiała jakoś
zareagować, ale nie miała pojęcia, co ma zrobić. Miała jakieś swoje gadżety,
jednak ich ilość nie zachwycała.
Po chwili Lucille spostrzegła
siedzącą prawym rogu pomieszczenia młodą dziewczynę. Była w jej wieku. Jej
włosy miały kolor brązu. Oczy również przybrały ciemny odcień. Ciemna cera
dodawała jej uroku. Jednak jej zachowanie było bardzo dziwne. Dziewczyna miała
sprzed sobą mapę. W ręku trzymała naszyjnik. Zamknęła oczy i zaczęła wymawiać
jakieś słowa, których Lu nie mogła dosłyszeć. Nie zastanawiając się długo
postanowiła podejść do nieznajomej.
Gdy tylko pojawiła się przy
jej stoliku zaczęły ją dopadać wątpliwości. Mimo to postanowiła zostać i
dosiadła się naprzeciwko nastolatki. Jej towarzyska jednak nawet jej nie zauważyła,
nadal miała zamknięte powieki. Teraz dziewczyna dokładnie mogła usłyszeć jej
słowa, jednak nie rozumiała ich. Były one prawdopodobnie po łacinie, albo innym
starym języku. Na mapce leżał siwy proszek, który zaczął zmieniać swoje położenie.
- Wiedźma – pomyślała Lu nie odrywając
wzroku od tajemniczej dziewczyny.
Kiedy w końcu małe ziarenka
zatrzymały się w jednym miejscu czarownica otworzyła oczy i spojrzała na towarzyszącą
jej brunetkę. Była zaskoczona tym, że znajduje się przy niej. Przecież wszyscy
wokoło niej byli zahipnotyzowani przez wampirów. Tak więc, dziewczyna musiała
wiedzieć o tych wszystkich złych stworach niszczących jej ukochane miasto.
- Kim jesteś? – zapytała mulatka.
- Co to za zaklęcie? – odpowiedziała pytaniem
na pytanie Lucy.
Nie wiedziała, czy może tak od
razu mówić, że jest łowcą i chce zabić Kola. Musiała przecież wiedzieć, czy
dziewczyna jest osobą godną zaufania. W głębi duszy liczyła na to, że tak,
ponieważ przydałaby się jej jakaś wiedźma.
- Lokalizujące –
odpowiedziała bez zastanowienia. – Jestem Bonnie – podała dłoń Lu, a ta ją
uścisnęła.
- Mieszkasz tu?
- Tak od urodzenia. Jednak
jak widzisz – wskazała ręką na parkiet. – Nie jest tu zbyt pięknie. A ty skąd
wiesz o wampirach? Czym jesteś? – zapytała.
- Łowcą – powiedziała Lu po
chwili zastanowienia skarcając się za łatwowierność.
- Oh. Mam nadzieję, że tobie
uda się zniszczyć tą plagę potworów – powiedziała Bonnie. – To właśnie przez
nie straciłam przyjaciółki, które stały się jednymi z nich. Jednak, aby zabić
wszystkie wampiry na świecie, należy zabić pierwotnych. Jeżeli zabijesz jednego
z nich znika cała stworzona przez nich linia.
- Tak wiem. Zostałam już
dokładnie w tym przeszkolona. Jednak jeszcze nigdy nie działałam przeciw
pierwotnych. Wszyscy uważali, że wraz z przyjaciółmi jesteśmy zbyt młodzi na
takie zadanie. Teraz jednak, gdy moi przyjaciele zostali zabici chcę odegrać
się na ich mordercy – Kolu Mikaelsonie – powiedziała Lu na jednym oddechu.
Bonnie spojrzała na nią
zaskoczona. Widziała, że dziewczyna bardzo chce wygrać. Jej oczy świeciły wielkim
zapałem do walki. Jednak pierwotny był wielkim wyzwaniem. Jej chłopak Jeremy
nie raz próbował się za nich zabrać. Jego działania przynosiły jednak marny
skutek.
- Pomogę ci – powiedziała mulatka.
Polubiła Lu. I wiedziała, że
nie ma złych intencji. Ich rozmowa była naprawdę szczera. Miała ochotę współpracować z dziewczyną. Liczyła na to, że razem osiągną coś naprawdę
wielkiego.
***
Everly szła jedną z ulic
Mystic Falls. Miała znaleźć jakąś broń, jednak nie miała pojęcia gdzie ma jej
szukać. Miała nadzieję, że znajdzie jakiegoś miejscowego łowcę, który da jej
kilka narzędzi, które przydadzą się w planie Lucy. Ufała przyjaciółce i
wiedziała, że na pewno wymyśli coś sensownego.
Minęło kilkanaście minut, a
dziewczyna dalej nic nie znalazła. Usiadła na chwilę na ławce znajdującej się
tuż przy drodze, aby pomyśleć gdzie by mogła pójść. Spojrzała na ziemię i
zaczęła malować butem po piasku. Pomagało jej się to skupić. Zaczęła się
zastanawiać nad tym, czym właściwie można zabić pierwotnego. Było to na
wykładach w Instytucie, ale nigdy ich nie słuchała. Wolała w tym czasie słuchać
muzyki w słuchawkach, czy myśleć o niebieskich migdałach.
Kiedy podniosła głowę
spostrzegła przed sobą bruneta. Jej serce zaczęło bić jak oszalałe. To był on.
Wampir, którego potraktowała porządną dawką werbeny. Wiedziała, że teraz będzie
szukał zemsty. Bała się. Włożyła rękę do kieszeni łapiąc za telefon. Gdyby
nieznajomy chciał ją zaatakować ekspresowo wybrałaby numer do Lucy. Poradziłaby
sobie sama, jednak jej cała broń została w marynarce, którą zostawiła w Mystic
Grillu.
- Widzimy się ponownie –
odezwał się chłopak uśmiechając się zadziornie.
- Odejdź ode mnie –
powiedziała stanowczo Everly starając się nie okazywać przerażenia.
- A więc jesteś łowcą… Wiesz,
że umawianie się z wampirem jest takie nieprofesjonalne. A dodatek z werbeny naprawdę
powalił mnie na kolana.
Dziewczyna wstała z ławki, a
być na równej wysokości, co jej towarzysz. Spojrzała mu prosto w oczy. Chłopak
uśmiechnął się. Po chwili para przylgnęła do siebie namiętnie się całując.
***
Lucy wyszła na zewnątrz. Polubiła Bonnie i cieszyła się, że zawarła z nią sojusz. Wyglądała na lojalną dziewczynę. Miały się jutro spotkać i porozmawiać o szczegółach ich planu. Dziewczyna obiecała, że przeszuka stare księgi z zaklęciami. Miały nadzieję, że znajdzie się tam coś co pomoże pokonać pierwotnego. Teraz jej głównym celem było właśnie to. Wiedziała, że ta "walka" potrwa o wiele więcej, niż jeden tydzień, ale to poświęcenie było na prawdę warte. Ma sznasę na pomszczenie śmierci Haydena i pozostałych.
Dziewczyna rozmyślając szła ulicą Mystic Falls. Wraz z Everly zamieszkały w jednym z opuszczonych domów. Nie miały ochoty dalej nocować w miejscu, gdzie zginęli ich przyjaciele. W pewnym momencie dziewczyna poczuła dreszcze. W głębi duszy coś jej mówiło, że ktoś ją śledzi. Jednak za każdym razem, gdy odwracała się do tyłu nikogo nie zobaczyła. Gdy już znajdowała się blisko budynku, w którym aktualnie mieszkała ktoś zagrodził jej drogę. Na początku dziewczyna nie wiedziała nawet jakiej płci jest ta osoba, było już po północy, więc widoczność na ulicy nie była znakomita. Nieznajoma osoba podeszła do niej. Kiedy znajdowała się tuż obok Lucy, dziewczyna rozpoznała tajemniczego osobnika. Był to nie kto inny, jak Kol Mikaelson. Dziewczynie zrobiło się słabo.
Przepraszam za ten rozdział. Wyszedł całkiem inaczej niż chciałam. Jednak przeziębienie trochę to uniemożliwia. Mam nadzieję, że zaakceptujecie jakiekolwiek błędy. No i tak jak dziewczyny zapraszam was na mojego własnego bloga: TUTAJ.
Achhh ja na prawdę nie wiem co mam napisać. Jest cudowny <3333. Jestem ciekawa co będzie z tym wampirem... Czekam na kolejne <3 Zdrowia życzę
OdpowiedzUsuńWow <3 to niesamowite i wgl takie no.. ygh :) czekam na next
OdpowiedzUsuńHej, mogę użyć twojego szablonu na moim blogu?
OdpowiedzUsuńNo nie powiem zaskoczyłaś mnie z tym pocałunkiem, ale pozytywnie :) No dobra lecę czytać dalej życzę weny i zdrowia
OdpowiedzUsuńalex2708.blogspot.com