niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 9- Konfrontacja

Idąc Lasem w piątkę, zwracali na siebie dużą uwagę. Lucy wiedziała o tym i tak, jak zazwyczj by się jej to nie podobało, tak teraz chciała być jak najbardziej widoczna. Gdyby Kol i zobaczył, na pewno by do nich przybiegł, a Lucille aktualnie najbardziej zależało, na przebciu jego serca kołkiem. Musiała go znaleźć. Znajdzie i zabije.
Starając się na zwracać uwagi na Damona Salvatore, który próbując wyprowadzić z równowagi Lucy cały czas opowiadał o swojej upojnej nocy z Everly, szła dalej z kamienną twarzą. Szczerze nie trudno było jej uwierzyć w to, co mówił Damon. Bardzo możliwe było, że Everly spędziła z nim noc. Dziewczyna wariowała, gdy zobaczyła przystojniaka i wtedy nie liczyło się dla niej, czy był on wampirem, wilkołakiem czy kosmitą. Lucy nigdy taka nie była. Jej związek z Haydenem w pełni oparty był na miłosci i zaufaniu. Co prawda do czasu, kiedy poczuli do siebie cos, była to prawdziwa droga przez mękę. Hayden pojawił się w ich bazie jakby z nikąd i już pierwszego dnia okazał się lepszy od Lucy. Lucy, jako najlepsza łowczyni, nie znosiła go za skrupulatne odbieranie jej tytułu, ale jak to w takich historiach bywa, wystarczyło kilka wspólnych akcji by rozkwitła pomiędzy nimi miłosć.
Na wspomnienie Haydena po policzku Lucy spłynęła łza, którą dziewczyna szybko starła wierzchem rękawa. Nie chciała, by ktokolwiek zauważył jej słabosć. 
-Boisz się o nią?- usłyszała obok siebie głos Bonnie, wiedźmy, która chciała im pomóc.
- Ja...nie. Nie chodzi o Everly. To silna dziewczyna i wiem, że sobie poradzi. Chodzi o co innego- odpowiedziała Lucy.
- Wiesz, jesli chcesz się wygadać, to mów, ja zawsze cię wysłucham. Też wiele przeszłam przez te pijawki- zaoferowała się mulatka.
- Pijawki? Nie lubisz wampirów? Myslałam, że niektórzy to twoi przyjaciele- zdziwiła się Lucy.
- Cóż, niektórzy. Własciwie dwóch, ale trzymanie się z resztą to dla mnie zło konieczne. Wszystkie moje tragedie życiowe spowodowane są przez nie, więc nie dziw się, że ich nie znoszę- odpowiedziała silnym głosem Bonnie, a Lucille zaczęła czuć do drobnej brunetki respekt. Mimo wszystkich cierpień, które wampiry jej zadały, ona umie dalej przyjaźnić się z niektórymi z nich. Lucy by tak nie potrafiła. Od dziecka uczono ją nienawisci do tej rasy.- A jak było z Tobą?
- Cóź...moja mama jest przewodniczącą Rady Łowców, toteż od małego wychowywałam się w bazie Łowców Wampirów i uczona byłam ich zabijania. Przybyłam tu razem z kilkorgiem przyjaciół i chłopakiem, by wybić wampiry, których z tego co widzę, jest tu nadmiar, jednak już pierwszej nocy, kiedy razem z Everly wyszłysmy z chwilę poza obóz, to gdy wrócilismy, wszyscy byli martwi. Łącznie z moim chłopakiem i własnie dlatego chcę tak bardzo dopasć Kola. Bo to on ich zabił.- Opowiedziała wiedźmie swoją historię, dziwąc się, że z taką łatwoscią jej zaufała. Czuła jednak, że Bonnie jest jej bratnią duszą.
Mulatka położyła Lucy rękę na ramieniu.
- Wiem co czujesz. Moja kochana babcia umarła, próbując wyciągnąć Damona i jego brata z krypty dla wampirów, moja matka załamała się po tym, jak Damon zmienił ją w wampira, a najlepsza przyjaciółka stała się potworem tuż po przemianie. Nie wspominając, że zmieniła ją w wampira krew Damona.
- Uuuu...widzę, że ten cały Damon nie jest zbyt przyjemnym gosciem.
- No nie.
- Hej, chyba znaleźlismy kryjówkę Kola!- zwołał nagle Damon. O wilku mowa, pomyslała Lucy w tym samym momencie. 
Kryjówką Kola, okaząły się być ruiny jakichs podziemi. Jedyne, co widać było na powierzchni to stare, wysłużone schody, a dalej tylko ciemnosć. No tak, typowo wampirskie klimaty. Lucy wiedziała, że wampiry nie są takie jak opisywano je w Draculi, ale wiele razy była zaskakiwana, jak bardzo podobny mają gust. 
- Ja wejdę, wy zostańcie. Jesli nie wrócę za pół godziny, szukajcie mnie- nakazała Lucy, a nikt nie wyraził sprzeciwu, więc dziewczyna drżąc na całym ciele zaczęła schodzić po schodach w dół. Przez kilka minut błądziła w ciemnosciach, ale następnie jej oczom ukazały się rozswietlające korytarz pochodnie. Było tu zimno, a cegły z których zbudowano wąski korytarz przywodziły na mysl wszystkie pospolite horrory, których Lucy nigdy się nie bała. Ale teraz jednak zaczęła. Pierwszy raz bała się tego, co ją spotka. Pierwszy raz bała się wampira. Zawsze jedynym co czuła, była odraza do tych stworzeń.
W końcu tuż przed nią zamajaczyły kraty. Zdrowy rozsądek podpowiedział Lucy, że to tam musi być Every. Brunetka przyspieszyła momentalnie. Nie myliła się. Za kratami leżała Everly. Jej oczy były otwarte, przez co dokładnie widać w nich było ból. Miała na sobie obdarte, brudne od krwi ciuchy, odkrywające sporo jej posiniaczonego ciała. Miała wiele zadrapań i zadarć przez co prezentowała się okropnie. 
Lucy uklękła przed kratami i złapała przyjaciółkę za rękę, przeciskając dłoń przez krarty.
- Everly! Nie bój się, wyciągnę cię stąd. Wszystko będzie dobrze- mówiła Lucy, ale ciężko było jej uwierzyć w jej własne słowa. 
Everly powoli uniosła na nią wzrok.
- Lucy...nie...to...pułapka- zdąrzyła wydyszeć, ale w tym samym momencie cos przycisnęło mocno Lucy do sciany, pozbawiając kontaktu z Everly. 
Już po chwili Lucy była w stanie spojrzeć w stalowe tęczówki Kola Mikaelsona. 
- No, już myslałem, że nie przyjdziesz- powiedział Kol, cmokając ze zniecierpliwieniem.
- Zostaw ją. Weź mnie, ale ją pusć- zarządała Lucille, choć wiedziała, że targowanie się z Pierwotnym nie było czyms mądrym.
- Wiedziałem, że tak powiesz i szczerze mówiąc, tylko na to czekałem- wyszeptał jej do ucha, a Lucille robiło się niedobrze na mysl o takiej bliskosci między nią a Kolem. 
- Co takiego?
- Mam zamiar zastosować się do twojej prosby, Widzisz, ktos powiedział mi o tobie bardzo ciekawe rzeczy, dlatego ta mała blondyneczka miała być tylko przynętą, by cię tu sprowadzić. 
- Wypusć ją- warknęła przez zęby Lucy, mimo iż wiedziała, że w sytuacji, w jakiej się znajduje, nie miałaby szans z pierwotnym.
- Ależ oczywiscie, że wypuszczę. Nie powiedziałem ci przed chwilą, że nie potrzebuję jej, a ciebie?- zapytał Kol, usmiechając się zawadiacko, a Lucille nie marzyła o niczym innym jak o zmyciu mu tego usmieszku z twarzy. - Wypusć ją- powiedział w stronę ciemnosci Kol, odwracając wzrok od Lucy.
Osoba, która wyszła z mroku, by uwolnić Everly przyprawiła Lucy o palpitację serca. To niemożliwe, to nie może być prawda, jęczała sama do siebie w myslach Lucy, spoglądając na pomocnika Kola.  

3 komentarze:

  1. OMG. Nie mam bladego pojęcia, kto może być tym pomocnikiem. Mam nadzieje, że Lucy nic się nie stanie, a reszta ją uratuje. Czekam z niecierpliwością na kolejny :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego przerywasz w takim momencie??? Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
    Życzę weny

    Niezalogowana: Maya Redbird

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie?!?
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń